Nim dojedziemy do Queenstown, parę słów dygresji na tematy lokalne.
Jak chyba pisałem, Nowa Zelandia funkcjonuje także jako Aoteaora.
Nietrudno sprawdzić, że jest to słowo z języka maoryskiego.
W Nowej Zelandii mieszka spora ilość ludu autochtonicznego – Maorysów. Jest ich znacznie więcej na Wyspie Północnej niż Południowej, ale i na tej drugiej trochę ich jest.
Władze Nowej Zelandii przyjęły politykę szanowania pierwotnych mieszkańców, polegającą na uwypuklaniu ich kultury. Inna sprawa, że kultura rasy białej na tych ziemiach to jakieś 150 czy 200 lat, a więc mocno niewiele.
Jednym z przejawów takiej polityki jest równoprawna obecność języka maoryskiego równolegle z angielskim.
Stąd Nowa Zelandia – to po maorysku Aotearoa (dosł. Kraj Długiej Białej Chmury). I na przykład na paszporcie obywatela NZ, oprócz słowa Passport jest i słowo maoryskie. Za chiny go nie powtórzę, ale jest. Podobnie nazwy urzędów – są dwujęzyczne. Może nie wszystkich, ale niektórych na pewno.
I dlatego najwyższy szczyt NZ, jak może pisałem, nazywa się Aoraki / Mt Cook. Pierwszy człon nazwy jest po maorysku.
Oczywiście w księgarniach można kupić również słowniki maorysko – angielskie, rozmówki i książki do nauki języka. Ma to wymiar tylko symboliczny, bo naturalnie wszyscy Maorysi mówią po angielsku.
Jest to język ze znaczną przewagą samogłosek, bardzo śpiewny.
Chcemy powiedzieć do kogoś dzieńdobry i w ogóle? Nic prostszego.
Policzymy do dziesięciu? Też da radę.
Gdyby nas coś bolało, spróbujemy nazwać.
Kolory na pewno są trudniejsze, ale czemu nie?
A niektóre zwierzaki to już w ogóle.
I tak dalej.
Jakieś pytania? 🙂
Aha, wymawiamy zgodnie z łacinką, a nie z angielskim. Zatem dziewięć to po prostu iwa, a nie jakieś wydziwaczone ajłe. 🙂
I kilka słów o angielskim. Tym nowozelandzkim.
Z angielskim nowozelandzkim jest tak:
– gdzieś czytałem, że Anglicy uważają Amerykanów za wieśniaków, którzy mówią po angielsku bardzo niewyraźnie.
– Z kolei Amerykanie uważają Australijczyków za wieśniaków, którzy mówią po angielsku bardzo niewyraźnie.
– Natomiast Australijczycy uważają Nowozelandczyków za wieśniaków, którzy mówią po angielsku bardzo niewyraźnie.
Na granicy, w banku, w obsłudze ruchu turystycznego – idzie ten angielski zrozumieć. Najlepiej to chyba na granicy – tam rozumiałem prawie wszystko, mówią wyraźnie ale z drugiej strony im też chodzi o nawiązanie kontaktu. Gorzej na lotnisku, ale też nieźle.
Potem – bywało raz lepiej, raz gorzej. Czasami mówią niewyraźnie i koniec.
Moja żona, której angielski jest dobry, radziła sobie bardzo dobrze, ale bywały momenty, że i jej było ciężko (gdy np. był jakiś dłuższy komunikat).
Mój angielski jest słaby, nigdy wcześniej nie byłem w kraju anglojęzycznym, więc się męczyłem. Aczkolwiek gdy spotkaliśmy Brytyjczyków, rozumiałem co mówią bo mówili wyraźnie.
Najweselej pod tym względem mieliśmy w samolocie Emirates. Był jakiś komunikat, wsłuchiwaliśmy się dłuższą chwilę, nie rozumiejąc niewyraźnego angielskiego ni w ząb. Dopiero na koniec, po šukran, zorientowałem się, że to było po arabsku…
następne: W kierunku Queenstown
poprzednia: Aoraki / Mt Cook
powrót do początku: Wstęp | Wyspa Południowa